Trzecia edycja tego wydarzenia sportowo-pomagającego miała
miejsce 20.06. W czasach przed-fasolkowych miała to być dla mnie rozgrzewka
przed Nocnym Półmaratonem. Jak wiemy, półmaraton poszedł na roczny urlop, więc
z rozgrzewki zrobił się standardowy bieg, chociaż koniec końców był to marsz ;)
Dlaczego marsz? Zaraz wyjaśnię, ale po kolei.
Silna grupa chyba ok. 20 osób zebrała się pod schroniskiem i
wyczekiwała niecierpliwie na wydanie piesełów. Wydawaniu towarzyszył harmider,
że aż miło. Psiaku jak zawsze wspaniale grzeczne, pełne energii wychodziły do
nas i każdy mógł wziąć tego który przydał mu do gustu. Mi przypadła do gustu
Fuszka. Ci którzy już biegali z nami wcześniej jednogłośnie stwierdzili, że
jest bardzo podobna do mojej poprzedniej dwukrotnej towarzyszki Tary. Tu mała dygresja: Tara została szczęśliwie
adoptowana i jak na razie nie wróciła do schroniska, więc mam nadzieję, że już
nie wróci. Gdy już udało się ogarnąć to 6 nożne towarzystwo, skierowaliśmy
się do lasu Osobowickiego na pokonanie standardowych pętelek. Jak zawsze były
dwie do wyboru: dłuższa i krótsza. My jak zawsze zaczęłyśmy od dłuższej, potem
postawiłyśmy na krótszą i na koniec na dobicie ;) znowu dłuższa.
Atmosfera rodzinna, dwunożni uczestnicy uśmiechnięci,
czworonożni również, ogony chodziły nieprzerwanie :D
Czemu z biegu zrobiłam marsz?? Bo za Chiny nie mogłam
utrzymać tętna ;) Bieg z psem to niestety jeden wielki interwał, a ja na
dodatek miałam 1,5 tygodnia przerwy więc wolałam nie ryzykować. Zrobiłyśmy z
Fuszką za to prawie 10km w niecałe dwie godziny. Myślę więc, że wyszło jej to
na dobre, dużo czasu spędzonego poza schroniskiem, ale nie przemęczyła się za
bardzo. Sama przyjemność :D
 |
Fuszka i ja |
|
|
| |
|
|
 |
Silna grupa biegowa :) |
|