Thursday 3 December 2015

Niesportowo, ale też zdrowotnie

Taki ten początek grudnia, że poza kilometrami przemierzanymi po Zabrzu większej aktywności fizycznej nie doświadczam. Czasami tak jest, że plany trzeba modyfikować i korzystać z tego co przynosi codzienność ;) Nie wydaje mi się aby Zabrze było kiedykolwiek moim docelowym miastem do zwiedzania. Pewnie ze śląskich miast padłoby na najbardziej oczywisty wybór jakim są Katowice, a tu proszę taka niespodzianka ;)

Nie będę jednak dziś tu pisać o podróżach tylko o objawie ciążowym, który mnie dopadł i hmm chyba zaskoczył. Skurcze. Skurcze nóg dokładniej rzecz ujmując. Do tej pory i przed i w trakcie ciąży skurcze owszem czasami się pojawiały, ale żeby były jakimś problem to nie mogę powiedzieć. Sprawę załatwiałam gorzką czekoladą bądź łykaniem magnezu. Od ostatniej niedzieli niestety ich częstotliwość i bolesność wzmogła się bardzo. Doszło do tego, że palce stóp mogłam zadrzeć tylko i wyłącznie do siebie bądź zostawić je luźno. Inne napięcia nóg czy stóp powodowały od razu wygięcie.

Porady internetowe niewiele pomogły. W każdej z nich dowiadywałam się, że ruch jest panaceum na wszystko! Ha ha ha. Bo ja się nie ruszam ;) Jaaaaasne ;) Dlatego też zaczęłam szukać na własną rękę. Zastanawiałam się co do tej pory robiłam takiego, że było OK, a teraz nie jest.

Po pierwsze: mimo sporego ruchu, zawsze w domu siedzę na kanapie z wyprostowanymi nogami położonymi na płasko bądź ciut wyżej (np. na poduszce). A tu z braku możliwości owszem odpoczywam siedząc, ale jednak na krzesłach czy fotelach, i to w miejscach gdzie nie mam jak wyprostować nóg, nie mówiąc o ściągnięciu obuwia :/

Po drugie: dużo więcej piłam w domu. Inaczej się pije jak się jest u siebie, a inaczej w mojej aktualnej sytuacji. Tu nasza uwaga skupiona jest na kimś innym ( i nie jest to tym razem Żelek :P ), to tej drugiej osobie staramy się zapewnić pełny możliwy komfort. Wracam więc do nawadniania.

Po trzecie: dieta. Dużo daje to co się je. Tu polegam na restauracjach, stety niestety. Patrzę i analizuję to co jem, ale znowu, jak z wodą, jedzenie to nie jest to na czym aktualnie się mocno skupiam :/

Po przeanalizowaniu tego co się dzieje i tego co robię inaczej? źle? wzięłam się za siebie. Wczoraj do południa odpoczywałam z nogami lekko uniesionymi. Ćwiczyłam i masowałam mięśnie łydek. Zainwestowałam w gorzką czekoladą (mimo ewentualnych innych konsekwencji związanych z jej jedzeniem ;) ) i staram się nie wciągać jej więcej niż 3 kosteczki dziennie :D Piję więcej, wróciłam do pomarańczy i pomidorów. I skorzystałam z suplementu i łykam jedną tabletkę magnezu dla kobiet w ciąży. Gdybym była w domu to pewnie obyło by się bez tego, ale tu nie mogę pozwolić sobie na takie problemy.

I wiecie co? Pomaga. Myślę, że skoro tak szybko zaczęło pomagać to znaczy, że te braki magnezu i potasu w organizmie nie były aż takie duże. Podejrzewam, że aktualny stres również mocno przyczynił się do całego problemu.

Nic tylko być dobrej myśli w ogóle i w szczególe :D

No comments:

Post a Comment