Saturday 29 August 2015

Mamy (nie biegamy) chodzimy

Temperatury dla Wrocławia na dziś nie były zachęcające do aktywności ;) a tu od rana miła niespodzianka: słońce za chmurami (nie pali), wiatr przyjemnie powiewa, temperatura również znośna.

Pyszne śniadanko (resztka koktajlu z malin, jabłek i kaszy jaglanej z płatkami i otrębami owsianymi) popite Inką (z braku laku jest pseudo kawa :P ), a potem zebrałam się i wymaszerowałam z kijkami. W planie miałam cztery parki (Andersa, Skowroni, Południowy i Grabiszyński). Zapomniałam sprawdzić ile to kilometrów jest (kiedyś tą traskę już sobie przebiegałam), ale co tam, się zobaczy w praniu ;) No i zobaczyłam ;) Standardowo z kijkami robię 10-11km, biegam 5-7km, nie chcę przesadzić, nie widzę sensu się forsować w aktualnym stanie. Dziś wyszło 14km, a z parku Grabiszyńskiego zrobiłam tylko połowę trasy. Na 7km stwierdziłam, że wracam bo więcej to może być problem, a wrócić jakoś trzeba. Nie uśmiechała mi się wizja korzystania z komunikacji miejskiej ;) Zajęło mi to 2,5h i muszę przyznać, że nogi trochę to odczuły, ale przyjemne jest takie zmęczenie :D



Przy okazji obmyśliłam plan na bieganie: następnym razem do parku pomaszeruję aby się rozgrzać, a dopiero na miejscu zrobię swój standardowy dystans. Chcę sprawdzić czy tak nie będzie mi łatwiej. Zauważyłam, że im dłużej biegam/chodzę tym niższe mam tempo, w takim razie po 2km rozgrzewki, w trakcie biegu już powinno być ustabilizowane, i nie będzie tak mną szarpało. Zobaczymy :)

A dziś wieczorem wspaniałe spotkanie z daaawno nie widzianą przyjaciółką :D Już nie mogę się doczekać. Wrocław nocą i miłe towarzystwo to jest to !

Sunday 23 August 2015

Dylematy

W związku z zaistniałą sytuację nie zawsze mogę biegać, nie zawsze mam na to siły i, aż dziwne, ochotę ;) Dlatego też zakupiłam sobie kijki do nordic walkingu i zamiennie z bieganiem stosuję je. W trakcie tych marszy również kontroluje tętno i tempo, i stąd właśnie są moje dylematy.

Czy w trakcie marszu mam taki sam próg tlenowy jak w trakcie biegania?

Dlaczego jak biegnę to przy tempie 9:00km/min mam tętno 148 a jak idę z podobnym tempem to tętno jest 128?

Nie wiem czy mam się nad tym zastanawiać czy nie, ale jest to sprawa, która chodzi mi po głowie.

Może znajdzie się ktoś kto zna na nie odpowiedź lub może podsunąć miejsce to jej znalezienia?


Saturday 22 August 2015

Ruchliwy tydzień

To był tydzień pourlopowy, więc jak każdy taki tydzień był ciężki ;) Dobrze, że pracy nie było aż tak dużo, że sierpień to jednak trochę spokojniejszy miesiąc to nie był to taki wstrząsający powrót ;) Dzięki temu, ale i spadkowi temperatury udało mi się dwa razy pobiegać, raz poćwiczyć i zaliczyć kijkowanie :D

Wtorek opisałam tu.

Środa była domowa. Zaliczyłam ćwiczenia na nogi z tej strony i muszę przyznać, że na drugi dzień co nieco było odczuwalne w pośladkach :D Później usmażyłam sobie placuszki komosowo-cukiniowe według przepisu Beaty Sadowskiej z jej książki "I jak tu nie jeść". Przepis podaję również tu :
2,5 szkl ugotowanej białej komosy ryżowej (ja zamieniłam na kaszę jaglaną)
3 szkl startej cukinii
1 szkl startego parmezanu
2 jajka
1 szkl tartej bułki
sok z połowy cytryny
2 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżeczka rozmarynu (nie dałam bo w ciąży nie można)
1 łyżeczka oregano
1 pęczek posiekanej natki pietruszki
olej rzepakowy do smażenia

Wszystkie składniki wymieszać i smażyć na patelni :D Placuszki wyszły pyszne w ilości hurtowej (20 szt), a że nie mają mięsa to K. sobie je odpuszcza ;) Mam więc obiady na kilka dni :P



Czwartek to był znowu dzień na bieganie :) Moja standardowa trasa jest dla mnie coraz bardziej łaskawa :) Widzę również, że i kondycja wraca do normy. Cieszę się, bo plany w głowie mam konkretne.
Piątek to było odsapnięcie i regeneracja, ale w sobotę miałam ochotę wrócić do wysiłku. Zaczęło się dobrze, temperatura była idealna, przyjemnie powiewał wiatr, słońca nie było. W planie było 10km i dwa parki: Skowroni i Południowy. Na jednej trzeciej trasy zorientowałam się, że idzie mega ciemna chmura i podjęłam decyzję o powrocie. Gdyby nie ciąża to bym się nie przejęła. Ponieważ jednak nie chcę się przeziębić, stwierdziłam że wracam. Deszcz mimo to mnie złapał i trochę zmoczył. Mimo to i tak udało mi się pyknąć 7km ;) Już w domu luneło jak z cebra. Uff dobrze, że wróciłam ;)
Teraz czeka mnie relaksik na kanapie z dobrym filmem :D

Wam również życzę spokojnego miłego wieczoru :)


Tuesday 18 August 2015

Eeeeendorfinki :D

W końcu w pełni skorzystałam ze spadającej (może nie na łeb na szyję) temperatury powietrza. Po pracy nawodniona i najedzona ;) ubrana w New Balance'y poleciałam na przebieżkę. Od razu widać, że Wrocław płaski jest jak stół :) bo bez problemu pyknęłam sobie 6.30km w niecałą godzinkę.
Sam bieg przebiegał tak jak zawsze odkąd jestem w ciąży: na początku tętno trochę szalało, ale z czasem wróciło do normy. Nie pierwszy raz tak jest i jak się tak zastanawiam i analizuję poprzednie treningi ( i te przed i po ciąży) to zawsze im dłużej biegałam tym lepsze miałam tętno i tempo. Ciekawe to jest. Wydawałoby się, że im dalej w las tym powinnam być bardziej zmęczona, a ja zauważam coś zupełnie odwrotnego. Chyba dobra to prognoza na przyszłość :D

Teraz przede mną już tylko odpoczynek, a od jutra zaczynam ćwiczenia z zestawami przedstawionymi na stronie Fit Mom   Zobaczymy jak to będzie :D

Wednesday 12 August 2015

Dwudniowe schłodzenie

Niedziela i poniedziałek pozwoliły nam odsapnąć od upałów chociaż trochę.

Niedzielny poranek przywitał nas polami zasnutymi mgłami. Piękny widok i dopiero po fakcie zorientowałam się, że mogłam cyknąć kilka fotek :/ Temperatura była przyjemna, relaks na tarasie potrzebny był wszystkim
Urwiskowi

Drapkowi

Basterkowi 
Po tak mile spędzonym dniu, wypoczęte stwierdziłam, że skoro pogoda dopisuje to można równie dobrze miło zakończyć tydzień jakimś małym biegankiem :D Jak pomyślałam tak zrobiłam i pyknęłam sobie 6km na koniec dnia :D
Patrząc z perspektywy całego tygodnia to mimo wysokich temperatur nie było tak źle z moją aktywnością. Gdy temperatura nie pozwalała na szaleństwa biegowo-chodowe korzystałam z uroków jeziora. Na Google zmierzyłam sobie tak plus minus dystans który pokonuję i muszę przyznać, że jestem z niego zadowolona. Jedna długość to ok. 100-130m a za każdym podejściem robię ich od 4-8 więc nie jest źle.W planie mam powrót na basen jak wrócimy do Wrocławia.

Poniedziałek również zapowiadał się pochmurnie, więc skorzystaliśmy z okazji i wyskoczyliśmy na zwiedzanie okolicy. Odwiedziliśmy Gołdap i Piękną Górę oraz zjedliśmy pyszny obiad z restauracji z rosyjskim jedzeniem Matrioszka. 
Pogoda się poprawiła i na bieganie niestety było za ciepło i duszno :/ więc zabrałam kijki i pyknęłam standardowe 10km :D
Przyjemne zmęczenie organizmu dało się we znaki wracając. Nogi odczuły dwudniowy wysiłek, ale nie ma nic przyjemniejszego niż takie właśnie zmęczenie.

A tu kilka zdjęć z mojej standardowej trasy biegowo-chodziarskiej:



Jak nie psy to krowy się mocno mną interesują :)



A teraz ponownie nadeszły upały więc znowu trzeba będzie się przerzucić na pływanie w jeziorze. Ewentualne biegi i chodziarstwo zostawić sobie na godziny wieczorne ;)


Friday 7 August 2015

Urlopowo

Od soboty relaksuję się na urlopie na pięknej Suwalszczyźnie. Ten rejon Polski jest przez nas często odwiedzany ze względów rodzinnych mojego K. - mieszkają tu moi teściowe :D Mimo gigantycznej odległości od Wrocławia - mój tata sprawdził i nie ma dalszego miejsca w Polsce od mojego miasta ;) staramy się tu przyjeżdżać jak najczęściej.


Jechaliśmy tu z myślą o ucieczce od wrocławskich upałów, z nadzieją na robienie kolejnych kilometrów - ja na nogach, K na rowerze. Pogoda jednak bardzo nas zaskoczyła. Od poniedziałku mamy tu tropiki - 30 stopni i więcej. Jak na ten rejon kraju jest to baaardzo gorąco, ponieważ generalnie te okolice to polski biegun zimna a nie tropiki ;) Jak widać w tegoroczne lato nie da się uciec od wysokich temperatur ;)

Mimo to staram się jak mogę. Zrobiłam dwa podejścia do rannego ruchu, które spełzły na niczym - no może nie na niczym, bo je ukończyłam, ale potwierdziły moją teorię, że rano mój organizm ze mną nie współpracuje :/ Po tych dwóch wiem, że mogę korzystać jedynie z godzin późniejszych.

Pierwsze bieganko zaliczyłam już poniedziałek. Chciałam wyprzedzić nadchodzące upały i wybrałam się na małą przebieżkę trasą obok jeziora, aby zrobić moje standardowe 5-6km.
Jak widać tętno dało o sobie znać. Łudziłam się jeszcze, że to może przez zmianę klimatu ;) terenu ;) - mimo przeświadczeń nie jest to teren płaski a raczej mocno pagórkowaty, czy po prostu zmęczenie po podróży ;)

Wtorek pokazał że jednak to nie to. To po prostu ja i mój organizm, który rano jest za mało nawodniony i dożywiony. Poszłam na krótki spacerek z Tarusią, która sportowcem nie jest, więc tempo nie mogło być duże. Niestety, zmęczenie i tętno mówiło co innego:



Jak widać Tara dała radę przejść tylko 3km, więc czułam lekki niedosyt ;) Postanowiłam wieczorem wziąć Basterka, który do tej pory ze mną biegał i jest zaprawiony w pokonywaniu kilometrów. Przy okazji chciałam zweryfikować moją teorię.
 Jak widać została ona potwierdzona. Przy większym dystansie i szybszym tempie moje tętno wyglądało o niebo lepiej. Czułam, że mam więcej sił i pod koniec nawet trochę truchtaliśmy. Baster jest z tych psów co uwielbiają biegać, dlatego najpierw starałam się go uspokoić aby za bardzo nie ciągnął. Dopiero jak już ogarnęłam jego chęć parcia do przodu odważyłam się potruchtać ;)







W środę dałam odpocząć psiakom i wypróbowałam moje nowe kijki :) Są super. Strzeliłam sobie 10km. Końcówkę czułam już troszkę w nogach, ale tego uczucia zmęczenia mi brakowało. Teraz będę na zmianę biegać i używać kijków ;) 

Czwartek i piątek niestety nie należały do łatwych. Wszystko już było tak nagrzane, że nie dało się nawet i po 18 czegoś zrobić. Gdyby nie ciąża to na pewno bym się przygotowała odpowiednio i poszła biegać. W tej sytuacji jednak wolę nie ryzykować. Ruch jest teraz dla mnie już tylko i wyłącznie przyjemnością, nie przygotowuję się do żadnych zawodów, chcę po prostu utrzymać to co udało mi się wypracować, więc nie szaleję i nie nadwyrężam organizmu. Przy takiej pogodzie zostaje mi robienie długości w jeziorze, co też jest bardzo przyjemne. A że jeziorem tym jest Hańcza :D to chłodzenie organizmu zapewnione na maksa :D 

Czekam na kolejne dni i z ciekawością patrzę na zapowiadane upały ;) 

Miłego sportowania się wszystkim życzę :D