Październik to był prawdziwie pełny jesienny miesiąc.
Pogoda rozpieszczała nas pod każdym względem: piękne słońce, niebieskie niebo,
wspaniałe kolory jesieni gdziekolwiek się rozejrzysz. Tak jak pięknie się ten
miesiąc zaczął tak i pięknie się kończył. Owszem znajdą się tacy co
ponarzekają, że ostatni dzień był mglisty, zimny i wilgotny, ale ja uważam
inaczej. Nie padało i to było dla nas (mnie i ekipy biorącej udział w Biegu na
Sześć Łap) najważniejsze, ponieważ mogliśmy spokojnie poszaleć z psiakami ze schroniska
w lesie Osobowickim (relacja jest
tu).
Październik to również miesiąc, który kończy (bądź prawie
kończy) mój drugi trymestr ciąży. Zgodnie z tygodniami to jestem w ostatnim
tygodniu drugiego trymestru, ale jeśli liczyć same miesiące to właśnie go
zakończyłam. W związku z tym pokusiłam się na podsumowanie tego kroku milowego
w tym nadal nieznanym mi świecie ;)
Patrząc na moją aktywność był to jeden z bardziej
zróżnicowanych miesięcy. Korzystałam tyle ile się dało ze sprzyjającej pogody,
dlatego też jest sporo biegów, nordic walkingu czy po prostu spacerów wszelakich.
Jak rozum brał górę i sugerował, że dana pogoda może przynieść niechciane
przeziębienie to wskakiwałam w kostium kąpielowy bądź śmigałam na siłkę lub
ćwiczyłam w domu. Skorzystałam też z oferty fitness clubu blisko domu i byłam
na zajęciach dla kobiet w ciąży. Ciekawe doświadczenie, zupełnie inny wysiłek
fizyczny. Ćwiczenia niby takie jak robię w domu, ale jednak jak ktoś odgórnie
narzuca tempo to człowiek jakoś tak mniej się obija ;) Jak jeszcze nigdy
wcześniej mój multisport w tej ciąży jest wykorzystywany :D Październik
zakończyłam najprzyjemniejszym z przyjemnych spacerów z Kazikiem :)
Mam nadzieję, że
następny Bieg na Sześć Łap będzie najpóźniej w styczniu to się jeszcze załapię,
bo w lutym to chyba trzeba będzie jednak odpuścić :/
Tyle słownie a teraz podsumowanie w liczbach :)
Co mi daje ta moja, wzmożona dla niektórych a dla jeszcze innych szalona, aktywność?
Po pierwsze: dobre samopoczucie i ciągle dobry humor.
Po drugie: zero dolegliwości związanych z ciążą. Nie puchnę,a znam osoby które na tym etapie już mocno puchły. Nie mam boleści w kręgosłupie, żadnej rwy czy innego cholerstwa.
Po trzecie: przybieram na wadze bardzo spokojnie i kontrolowanie. Mam nadzieję, że uda mi się nie przekroczyć 11kg i jak na razie idzie mi dobrze. Porównując wagę startową - 61kg i aktualną - 68,8kg nie jest źle :)
Po czwarte: kontroluję tż w taki sposób przybieranie w obwodach. Z ciekawości porównałam wymiary z którymi zaczynałam do tych aktualnych. Oczywistą oczywistością jest zwiększenie się obwodu talii i brzucha oraz biustu. Cieszymy mnie za to, że biodra i nogi nie zmieniły się za bardzo. Jest szansa, że jakaś znaczna rewolucja w szafie nie będzie potrzebna ;)
Spotykam się z opiniami, że przesadzam. Nie wydaje mi się. Nie odchudzam się, jem jak do tej pory, no może zwracam jeszcze większą uwagę na to co jem, na to aby to było zdrowe i pożywne dla naszej dwójki. A to że się ruszam? Skoro mogę, to to robię. Cieszę się faktem, że w taki właśnie sposób mija mi ta ciąża. Że nie muszę się martwić o siebie i dziecko. Że jest nam dobrze i w dobrym zdrowiu i humorze zmierzamy do końca ( i mam nadzieję, że tak już zostanie).
Tak więc trzymajcie kciuki abyśmy w takim stanie dali radę do nadchodzącego terminu :)