Monday 30 November 2015

Andrzejkowe podsumowanie miesiąca

wzięte z pod-kasztanami.swarzędz.pl
Fajnie mi się składa ta moja ciąża ;) Koniec miesiąca kalendarzowego i koniec miesiąca ciążowego (no dobra, do końca zostaje zawsze jeszcze jakieś 5 dni ;) ). Biorąc pod uwagę uśrednienie mogę jednak takie założenie sobie przyjąć :)

Jak minął mi listopad? Ciężko ;) Nagle oddychanie stało się cięższe, nogi zaczęły odczuwać ciężar bardziej niż dotychczas, tętno szybciej wiruje w górę. Z tego też powodu zamieniłam bieganie na marsze. Poza tym więcej skupiam się na ćwiczeniach i basenie, korzystam z siłowni itd. Na szczęście pogoda mi sprzyja i pomaga w tej zamianie ;) Piękna, złota jesień powoli ustępuje miejsca nadchodzącej zimie. Mokre i zmrożone liście nie sprzyjają ciężarnym z zaburzonym poczuciem równowagi :)

To wszystko nie zapowiadało jakiegoś spektakularnego wyniku w tym miesiącu, ale mimo to podsumowanie wcale tak najgorzej nie wygląda.

W sumie przećwiczyłam 19h35min.
Pokonałam 47,56km dzięki marszom na dworze i na sprzętach na siłowni oraz pływaniu.
Poza tym miło jest widzieć, że poza obwodem brzucha i biustu oraz wagi nic więcej nie ulega powiększeniu :D Jak na razie 9kg na plusie, a przede mną jeszcze tylko 2 miesiące :)

Oczywiście nie samymi ćwiczeniami udaje mi się tą wagę utrzymać. Staram się myśleć co jem i ile. Nie stosuję żadnej diety, o nie. Nie kontroluję rygorystycznie kalorii czy ilości. Po prostu myślę co jem i nie rzucam się na słodycze ;) A jeśli już to staram się przygotowywać coś własnego. Wtedy mogę kontrolować co wrzucam do słodkości, i w jakich ilościach ;)

Na tą chwilę wszystkie moje zabiegi przynoszą oczekiwane, pozytywne rezultaty. Czuję się dobrze. Nie mam żadnych typowych ciężarnych objawów. Żelek rośnie jak na drożdżach, normy zalicza przy każdej wizycie. Nic tylko być w ciąży ;)

Nie pozostaje nic innego jak czekać z niecierpliwością na następne miesiące :)

Wednesday 25 November 2015

“Treningi są jak mycie zębów; Nie myślę o nich. Po prostu to robię. Decyzja została podjęta.” Patti Sue Plummer


obrazek pożyczony z zszywka.pl
 Ostatnio zapytano mnie jak się motywuję do biegania przy takiej pogodzie. Szczególnie, że jestem w ciąży i osoba, która się o to pytała również w niej jest. I to spowodowało, że zaczęłam się nad tym zastanawiać.

Jak? I czy skutecznie?

Przez cały pierwszy i drugi trymestr biegałam dosyć regularnie. Owszem, miałam poczucie lekkiego smutku, że tak słabo, że tak wolno. Z niecierpliwością wyczekiwałam momentu aż brzuszek się zaokrągli i mijający mnie ludzie zauważą faktyczną przyczynę mojego człapania. Niestety, zgodnie z opinią większości osób, które mnie spotykały, okazywało się, że brzuszek bardziej przypomina brzuszek lekko utyty niż ciążowy ;) Cóż musiałam się z tym pogodzić i motywować do dalszego wychodzenia na ścieżki biegowe. Bardzo pomocna była w tym pogoda. Piękna, słoneczna, polska jesień zachęcała do przebywania na świeżym powietrzu. Dodatkowo świadomość pozytywnego wpływu dotleniania na mnie i na dziecko stawiało biegi i nordic walking ponad basenem czy zajęciami na siłowni lub w klubie fitness. Aby było łatwiej rozpisałam sobie plan działania: jakaś aktywność co drugi dzień. Plik w excelu, w którym odhaczam czy zostało to wykonane czy nie działa na mnie motywująco. Taką mam naturę, że jak zapiszę, zaplanuję to staram się zrobić wszystko aby to zrealizować. Na mnie działa.

Początek trzeciego trymestru do łatwych nie należał. Coraz ciężej jest się poruszać. Przepona jest dosyć mocno uciskana, brzuszek stał się widoczny i nie ma już możliwości pomylenia go z brzuszkiem jedzeniowym ;) Dodatkowo pogoda nie zachęca. I co w takim wypadku mam zrobić? Muszę przekalkulować co teraz jest dla mnie ważne. Czy za wszelką cenę chcę iść biegać? Czy ten upór, za który się podziwiałam zeszłej jesieni i zimy ma teraz sens? Czy nie należałoby przystopować troszkę? Ktoś kiedyś wspomniał, że teraz odpowiadam za dwóch. I jest w tym prawda. Trochę czasu zajęło mi aby to zrozumieć, zaakceptować i się z tym zżyć. Dzięki temu jak widzę lekki szron za oknem nie wkładam butów biegowych i nie ćwiczę piruetów na oblodzonych liściach, tylko pakuję torbę i lecę na siłownię/basen/zajęcia fitness, bądź zamieniam mój pokój w salę fitness. Dzisiaj w dobie internetu jest naprawdę wiele możliwości do ćwiczeń w domu. Ja chętnie korzystam ze strony FitMom oraz jej profilu na FB. Jest tam sporo ciekawych zestawów ćwiczeń, pomysłów na zdrowe gotowanie oraz motywacyjnych tekstów. Dodatkowo bardzo motywujące (jeśli nie najbardziej) są głosy uznania ze strony znajomych i rodziny. To ich uwaga, pytania i akceptacja dają mi siłę i chęć do dalszego działania mimo czasami skradającego się lenia ;) Myślę jednak, że w tym czasie w jakim się znajduję najważniejsza jest umiejętność odpuszczania. Tak, tak, czasami trzeba odpuścić i nie mieć sobie tego za złe. Dlatego plan mam taki: aktywność trzy razy w tygodniu: w moim wypadku poniedziałek, środa i piątek. Pozostałe dni poświęcam na inne przyjemności np. podziwianie rodzinnego miasta, zakupy czy oddawanie się przyjemnością w kuchni ;) Dzięki temu nie czuję do siebie złości, że odpuszczam, ale mam poczucie równowagi.

Keep calm and carry on :)

Monday 2 November 2015

Kolejny miesiąc za nami kolejny trymestr za nami

Październik to był prawdziwie pełny jesienny miesiąc. Pogoda rozpieszczała nas pod każdym względem: piękne słońce, niebieskie niebo, wspaniałe kolory jesieni gdziekolwiek się rozejrzysz. Tak jak pięknie się ten miesiąc zaczął tak i pięknie się kończył. Owszem znajdą się tacy co ponarzekają, że ostatni dzień był mglisty, zimny i wilgotny, ale ja uważam inaczej. Nie padało i to było dla nas (mnie i ekipy biorącej udział w Biegu na Sześć Łap) najważniejsze, ponieważ mogliśmy spokojnie poszaleć z psiakami ze schroniska w lesie Osobowickim (relacja jest tu).

Październik to również miesiąc, który kończy (bądź prawie kończy) mój drugi trymestr ciąży. Zgodnie z tygodniami to jestem w ostatnim tygodniu drugiego trymestru, ale jeśli liczyć same miesiące to właśnie go zakończyłam. W związku z tym pokusiłam się na podsumowanie tego kroku milowego w tym nadal nieznanym mi świecie ;)

Patrząc na moją aktywność był to jeden z bardziej zróżnicowanych miesięcy. Korzystałam tyle ile się dało ze sprzyjającej pogody, dlatego też jest sporo biegów, nordic walkingu czy po prostu spacerów wszelakich. Jak rozum brał górę i sugerował, że dana pogoda może przynieść niechciane przeziębienie to wskakiwałam w kostium kąpielowy bądź śmigałam na siłkę lub ćwiczyłam w domu. Skorzystałam też z oferty fitness clubu blisko domu i byłam na zajęciach dla kobiet w ciąży. Ciekawe doświadczenie, zupełnie inny wysiłek fizyczny. Ćwiczenia niby takie jak robię w domu, ale jednak jak ktoś odgórnie narzuca tempo to człowiek jakoś tak mniej się obija ;) Jak jeszcze nigdy wcześniej mój multisport w tej ciąży jest wykorzystywany :D Październik zakończyłam najprzyjemniejszym z przyjemnych spacerów z Kazikiem :) 
 Mam nadzieję, że następny Bieg na Sześć Łap będzie najpóźniej w styczniu to się jeszcze załapię, bo w lutym to chyba trzeba będzie jednak odpuścić :/
Tyle słownie a teraz podsumowanie w liczbach :)
 Co mi daje ta moja, wzmożona dla niektórych a dla jeszcze innych szalona, aktywność? 
Po pierwsze: dobre samopoczucie i ciągle dobry humor.
Po drugie: zero dolegliwości związanych z ciążą. Nie puchnę,a znam osoby które na tym etapie już mocno puchły. Nie mam boleści w kręgosłupie, żadnej rwy czy innego cholerstwa.
Po trzecie: przybieram na wadze bardzo spokojnie i kontrolowanie. Mam nadzieję, że uda mi się nie przekroczyć 11kg i jak na razie idzie mi dobrze. Porównując wagę startową - 61kg i aktualną - 68,8kg nie jest źle :) 
Po czwarte: kontroluję tż w taki sposób przybieranie w obwodach. Z ciekawości porównałam wymiary z którymi zaczynałam do tych aktualnych. Oczywistą oczywistością jest zwiększenie się obwodu talii i brzucha oraz biustu. Cieszymy mnie za to, że biodra i nogi nie zmieniły się za bardzo. Jest szansa, że jakaś znaczna rewolucja w szafie nie będzie potrzebna ;) 
Spotykam się z opiniami, że przesadzam. Nie wydaje mi się. Nie odchudzam się, jem jak do tej pory, no może zwracam jeszcze większą uwagę na to co jem, na to aby to było zdrowe i pożywne dla naszej dwójki. A to że się ruszam? Skoro mogę, to to robię. Cieszę się faktem, że w taki właśnie sposób mija mi ta ciąża. Że nie muszę się martwić o siebie i dziecko. Że jest nam dobrze i w dobrym zdrowiu i humorze zmierzamy do końca ( i mam nadzieję, że tak już zostanie). 
Tak więc trzymajcie kciuki abyśmy w takim stanie dali radę do nadchodzącego terminu :)