Friday 26 June 2015

Powolny powrót do biegania



Pierwszy, świadomy bieg z fasolką zaliczony. Jak było?? Wspaniale. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Tego mi właśnie trzeba było. Na początku nie bardzo mogłam sobie poradzić z tętnem i wczuciem w odpowiedni rytm biegu. Ale po 1km już jakoś poszło. Spędziłam wspaniałe 5km (ok.50min) na bieganiu po pięknym, zielonym, pełnym ciszy i tlenu lesie Osobowickim. Tylko ja i kojąca zieleń. Cudownie :D

A dziś trening domowy: na rozgrzewkę rowek stacjonarny. Potem będę robić brzuszki przeplatane z ćwiczenia na pośladki. Na koniec ćwiczenia z gumami na mięśnie rąk. I jakieś przyjemne rozciąganie. Nad nim muszę popracować bo jak na razie idzie mi najsłabiej :/ 

A z rzeczy przyziemnych: zbliżamy się do końca remontu i chyba w przyszłym tygodniu się przeprowadzimy. A za miesiąc urlop :D Odliczanie włączone ;)  


Saturday 20 June 2015

Bieg na 6 łap



Trzecia edycja tego wydarzenia sportowo-pomagającego miała miejsce 20.06. W czasach przed-fasolkowych miała to być dla mnie rozgrzewka przed Nocnym Półmaratonem. Jak wiemy, półmaraton poszedł na roczny urlop, więc z rozgrzewki zrobił się standardowy bieg, chociaż koniec końców był to marsz ;) Dlaczego marsz? Zaraz wyjaśnię, ale po kolei. 


Silna grupa chyba ok. 20 osób zebrała się pod schroniskiem i wyczekiwała niecierpliwie na wydanie piesełów. Wydawaniu towarzyszył harmider, że aż miło. Psiaku jak zawsze wspaniale grzeczne, pełne energii wychodziły do nas i każdy mógł wziąć tego który przydał mu do gustu. Mi przypadła do gustu Fuszka. Ci którzy już biegali z nami wcześniej jednogłośnie stwierdzili, że jest bardzo podobna do mojej poprzedniej dwukrotnej towarzyszki Tary. Tu mała dygresja: Tara została szczęśliwie adoptowana i jak na razie nie wróciła do schroniska, więc mam nadzieję, że już nie wróci. Gdy już udało się ogarnąć to 6 nożne towarzystwo, skierowaliśmy się do lasu Osobowickiego na pokonanie standardowych pętelek. Jak zawsze były dwie do wyboru: dłuższa i krótsza. My jak zawsze zaczęłyśmy od dłuższej, potem postawiłyśmy na krótszą i na koniec na dobicie ;) znowu dłuższa.

Atmosfera rodzinna, dwunożni uczestnicy uśmiechnięci, czworonożni również, ogony chodziły nieprzerwanie :D
 
Czemu z biegu zrobiłam marsz?? Bo za Chiny nie mogłam utrzymać tętna ;) Bieg z psem to niestety jeden wielki interwał, a ja na dodatek miałam 1,5 tygodnia przerwy więc wolałam nie ryzykować. Zrobiłyśmy z Fuszką za to prawie 10km w niecałe dwie godziny. Myślę więc, że wyszło jej to na dobre, dużo czasu spędzonego poza schroniskiem, ale nie przemęczyła się za bardzo. Sama przyjemność :D

Fuszka i ja


  

 
Silna grupa biegowa :) 

Friday 19 June 2015

Drobnymi kroczkami do przodu





Dziś byłam na konsultacji i trenerki personalnej. Chciałam dowiedzieć się co, jak i ile mogę ćwiczyć. Interesowało mnie zdanie osoby doświadczonej w sporcie jak i macierzyństwie, a taka właśnie jest Kasia Kopecka. Prowadzi z mężem studio treningu personalnego ForFit . Jej wiedza na temat aktywności fizycznej u przyszłych mam jest ogromna. Mogłabym siedzieć i jej słuchać godzinami :) Dlaczego jednak zdecydowałam się na takie konsultacje gdy „wszystko” można znaleźć w Internecie?? Dlatego, że właśnie to „wszystko” mnie przeraża w tym Internecie ;) Na każdy temat zawsze są dwie strony medalu. Wiem, że każda kobieta reaguje inaczej, że nie można generalizować, ale jak czytam na jeden temat dwie przeciwstawne opinie, to stwierdzam, że już nic nie wiem. Chciałam z tego właśnie powodu porozmawiać z profesjonalistką, a nie polegać tylko na milionach opinii osób o których nawet nie wiem czy istnieją i są tymi za których się podają :/ 

Co wyniosłam z tej konsultacji? To co dla mnie najważniejsze: spokój i pewność w tym co mogę robić a czego nie.

Mogę:
  1. biegać, ale tylko w progu tlenowym. Idealnie się złożyło, że przeszłam badania wydolnościowe i określono mi bardzo dokładnie moje progi, dzięki temu wiem ile moje tętno wynosi w danych przedziałach – dla mnie max to 150ud/min.   
  2. Robić brzuszki w pierwszym trymestrze na mięśnie proste aby je wzmocnić, a potem już tylko na mięśnie skośne, bo proste się już będą tyko rozciągać. 
  3. Ćwiczyć lędźwie, ale tylko w pierwszym trymestrze gdy można jeszcze leżeć na brzuchu. Potem już ten rodzaj ćwiczeń odpada, tzn. wymagający leżenia na brzuchu, inne mogą być.
  4. Ćwiczyć mięśnie rąk, nawet do 5kg, dziecko będzie noszone to trzeba ręce przygotować ;) W pierwszym trymestrze radzi się ćwiczyć na własnym ciężarze, z gumami, damskie pompki. Hantle proponuje się od drugiego. Aha i nie podnoście rąk nad głowę ;)  
  5. Pływać, maszerować, jeździć na rowerze stacjonarnym, orbitreku.


Nie powinnam:

  1. Jeździć na rowerze, a przynajmniej ona tego nie poleca. A jeśli już to tylko po nawierzchni która nie powoduje dużo wstrząsów, aby szyjka macicy się nie obkurczała od uderzeń.
  2. Jeździć na rolkach lub innych urządzeniach, gdzie wiele rzeczy nie zależy od nas. Jak na rowerze, tak i na rolkach nie tylko nasza równowaga odpowiada za nas, ale i inne czynniki: samochody, ludzie, równość terenu. Stwierdziłam, że te sporty i tak są dla mnie w mniejszości, więc nie będzie trudno z nich zrezygnować. Mieszkam na  4 piętrze i znoszenie/wnoszenie roweru za każdym razem mogłoby mnie dobić ;) Rolek też u siebie nie do końca mam jak wykorzystać więc to nie będzie wielka strata.
  3. Używać maszyn siłowych na siłowni – i tak za nimi nie przepadam ;)
  4. Wykonywać planków tradycyjnych :/


Na razie staram się przyzwyczaić do myśli. Próbuję sama, ale pomyślałam sobie, że może z czasem zapiszę się na jakieś zajęcia grupowe dla kobiet w ciąży. Mogą okazać się całkiem ciekawe. 

Cieszę się, że poszłam do niej, ponieważ trochę usystematyzowała moją widzę i to co wyczytałam ;) Teraz mogę spokojnie oddać się temu co lubię czyli ruchowi :D A że ruch jest to pokaże w następnych wpisach :)
 
Zapraszam !!