Pierwszym pytaniem do mojej gin było: czy mogę biegać? Nie
widziała przeszkód. W sumie to nie wiele widziała na USG ;) więc jakie
przeszkody mogła zobaczyć?? Uspokojona wróciłam do domu, ale K. nie bardzo
jakoś chciał w to uwierzyć :/ Dopytywał i dopytywał, aż w końcu obiecałam, że
do następnej wizyty (16 czerwca) poczekam. Wtedy będzie coś widać (powinno być)
i na spokojnie będę mogła wypytać moją gin o wszystko: sport, jedzenie, itd.
Nie omieszkałam jednak zapoznać K. z kilkoma artykułami na
temat biegania w ciąży ;) A co niech wie i się dokształca ;) Poza tym skoro
muszę poczekać na bieganie to korzystam chętnie z rowerku stacjonarnego
rodziców (mieszkamy u nich na czas remontu) i ćwiczę sobie mięśnie nóg,
pośladków i rąk. W końcu to te części ciała będę narażone na duże obciążenie
związane z noszeniem stworka.
Dziś pierwszy trening ciążowy:
- Rozgrzewka na rowerku: 10min, 3,3km
- Ćwiczenia na pośladki stąd: (RunTheWorld) plus przysiady na palcach i jednej nodze
- Ćwiczenia na mięśnie rąk z gumami treningowymi
- Deska tradycyjna: 3*30sek
- Rozciąganie
Na samo wspomnienie tego przyjemnego zmęczenia uśmiecham się
do siebie :D Nie ma opcji, że będę się obijała. Oczywiście tylko pod warunkiem,
że będę się dobrze czuła. Nie jestem wariatką i wiem, że właśnie przestałam
robić wszystko tylko dla siebie. Muszę brać pod uwagę potrzeby tego ziarenka,
które zaczęło kiełkować, ale skoro czuję się dobrze to nie widzę powodu dla
którego mam ograniczyć jakoś mocno moją aktywność fizyczną.
No comments:
Post a Comment