Wednesday 3 June 2015

Nowe rozdanie





To dopiero początek, ale coś tam ponoć kiełkuje. Znaki z krwi i… i w sumie tylko z krwi ;) na to wskazują. Gin też tak mówi, więc chyba należy wierzyć, nie?? Dlatego też się staram. Tzn. wierzę, ale staram się patrzeć realistycznie, aby się nie zawieść w razie jakiegoś przykrego obrotu spraw. Dobre takie nastawienie czy nie?? Sama nie wiem, i pewnie wiedzieć nie będę. K. mówi, że on czarnowidztwa nie uprawia, ale ktoś w tym związku musi twardo stąpać po ziemi ;) Padło na mnie :P 


Aby jednak było wszystko klarowne i jasne, zacznę od początku. Nie będzie opowieści o zmęczonych oczach od wypatrywania dwóch kresek ledwo widocznych na teście ;) Nie, nie. Nie będzie, ponieważ u nas nie może byś sztampowo. U nas musi być inaczej, z podejściem indywidualnym :D Dlatego też, pierwszy wynik zobaczyłam na ekranie komputera. A co, taka jestem nowoczesna :D Po zapoznaniu się z opiniami i analizami wyniku, wizja, że może być on zakłamany przez zastrzyk, skierowała mnie na ponowne kłucie w żyłę. Pani Kasia, już zaznajomiona z moim imieniem idealnie ;) zaprosiła mnie do gabinetu i ponownie sprawnie i bezboleśnie pobrała krew, i życzyła powodzenia. Nie pozostało mi nic innego jak wyczekiwać wyniku i co i rusz sprawdzać czy już jest. Był, znowu pozytywny, wzrósł modelowo. Dlatego też odwiedziny u mojej gin nie zostały odwołane. Bardzo się ucieszyła, że obyło się nam bez inseminacji czy in vitro. Zawsze to mniej stresu (nie mówiąc o zaoszczędzonych funduszach :P ). Na razie widać tylko przygotowania organizmu do tych 9 miesięcy, ale jesteśmy pełni nadziei. Krew znowu pobrana, i betaHCG znowu wysokie :) Idzie ku dobremu. 


Oczywiście moje pierwsze pytanie: czy mogę dalej biegać?? I moja gin z uśmiechem na ustach mówiąca: tak :D Uff kamień spadł mi z serca. Cieszę się, że nie trafiłam na lekarkę, która w tego typu formach aktywności widzi problem. Niestety, półmaraton idzie w odstawkę na rok. Nie zaryzykuję przebiegnięcia tego dystansu pierwszy raz na samym początku ciąży. Niby wiedziałam, że tak się może stać, ale chyba nie do końca wierzyłam, że moja przypadłość pozwoli na naturalne poczęcie i to tak szybko. Owszem gdzieś z tyłu głowy miałam myśl, że się uda, ale wolałam się nie nastawiać, aby nie było bolesnego rozczarowania. A tu taka surprise :D Co się odwlecze to nie uciecze. Nocny półmaraton będzie i za rok, akurat spokojnie przygotuję się do niego po porodzie ;)
 
Nawet teraz jak to piszę to wiem, że jeszcze chwilę poleży ten wpis na komputerze, aby za wcześnie nie wyskakiwać na światło dzienne. Ale plan nowego rozdania już mam. Postaram się opisywać regularnie poczynania biegające przyszłej matki, i zmagania z formą również na inne sposoby.

 
Zapraszam chętnych do komentowania, na pewno na wszystkie komentarze odpowiem J

No comments:

Post a Comment